Dziś właśnie o tym. Moją praktyką jest około czterech lat układania kwiatów w katedrze. Bardzo dobry czas, bo w jego trakcie miałem wolną rękę co do tworzenia i mogłem się "wyżyć"...
A osobiście uważam, że każdy florysta powinien zaliczyć taki epizod w swoim życiu, z tego względu, że układanie kwiatów w kościele, poza sezonem ślubnym, za naprawdę niewielkie pieniądze uczy szukania nowych rozwiązań.
Nie było nadmiaru kwiatów, to wsiadało się na rower i szukało: liści jesiennych w odpowiednich kolorach, gałęzi, owoców dzikiej róży, a do tego dokupywało dwie, trzy paczki kwiatów, kilka gąbek i "się robiło". W ten sposób powstało kilka prac, które naprawdę mi się podobają.
I tak naprawdę, choć nie powinienem tego pisać, to dekorowanie kwiatów na śluby niszczy kreatywność, bo jak na razie nie zmierzamy w naszym kraju do bycia oryginalnym, tylko do bycia takim jak wszyscy..czyli biel, bile, biel i to jeszcze najlepiej w najgorszej kwiatowej odmianie, czyli rzekomo najtańszych "margaretkach".
Dlatego apeluję o oryginalność!!!
Robi wrażenie:) Naprawdę super!!! Ale bardzo chciałabym zobaczyć białe margaretki w Twoim wydaniu;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że z białych margaretek wykonałem...jedną kompozycję, gdy państwo młodzi przynieśli swoje kwiaty. Czyli mnóstwo margaretek i paczka zieleni;)
OdpowiedzUsuń